Historia jednego kadru #2

photo-shoot-51

Kiedy patrzę na to zdjęcie to wiem, że czasami nie wystarczy tylko koncepcja, odpowiednie światło, piękna para młoda i wymarzone miejsce do robienia pleneru. By powstał taki kadr jak ten, trzeba mieć szczęście. I nie ukrywam, że ja właśnie takie miałem tego dnia, gdy na piaszczystej pustyni w Dubaju fotografowałem piękną Elenę i jej przystojnego narzeczonego Jeremiego.

W Dubaju byłem pierwszy raz w życiu. Poznawałem dopiero egzotykę tego miejsca i walczyłem z samym sobą, by nie stopić się pod wpływem nieziemsko wysokiej jak dla mnie temperatury. Razem z ekipą filmowców z Pro Studio próbowaliśmy jak najlepiej wykorzystać zastane warunki, które nie ukrywam – były nieziemskie. Wszystko dla mnie było nowe i niezwykłe i starałem się, by nic nie odwróciło uwagi od głównego celu mojej podróży tutaj, czyli sfotografowania najważniejszego dnia dla Eleny i Jeremiego.

Plener narzeczeński uwieczniany był w wielu miejscach, ale to właśnie pustynia zrobiła na mnie największe wrażenie. Skupiłem się mocno, by jak najlepiej wykorzystać to miejsce. Ustawiałem parę, gdy nagle usłyszałem dziwny dźwięk, coś jak ryczenie i wtedy moim oczom ukazało się … stado wielbłądów. Z początku stałem oniemiały i potrzebwałem chwili, by ocknąć się i zacząć robić zdjęcia. To była wymarzona scenografia! Jak na zamówienie pojawiły się wielbłądy, które szybko zniknęły za horyzontem. I gdyby nie zdjęcia w aparacie sądziłbym, że to fatamorgana.

PS. Zapraszam Was do obejrzenia całego reportażu z tej niezwykłej wyprawy:

Elena + Jeremy |Dubai destination wedding