Historia jednego kadru #3
Dzisiaj chciałem Wam przybliżyć historię jednego kadru, czyli zdjęcia, które bez pewnej otoczki słownej traci wiele z odbioru.
Pewien czas temu byłem fotografem na ślubie swoich przyjaciół, Ewy i Rafała. Ślub był o tyle niezwykły, że wszystkich gości wraz z obsługą było może 35 osób. Generalnie bardzo kameralne przyjęcie, którego typ określam mianem ślubnej domówki 🙂
Franek, niespełna roczny synek pary młodej, był bardzo ważnym gościem na tym przyjęciu. W zasadzie wszystko było podporządkowane pod pory karmienia i przewijania malca. Babcie i Dziadkowie na zmianę pełnili wartę przy łóżeczku, by Młodzi mogli zaznać trochę czasu dla siebie. Ale Franek na przekór wszystkim i wszystkiemu wcale nie był taki skory do snu. Podobało mu się to, że dookoła było tyle fajnych cioć i wujków, a do tego grała taka fajna muzyka. I tak właśnie w trakcie jednego z setów tanecznych Para Młoda zatańczyła wraz…z Frankiem na rękach.
Lubię ten kadr, a zdjęcia uświadamia mi, że odkąd pojawia się w życiu dziecko, zawsze już towarzyszy swoim rodzicom.